Łączna liczba wyświetleń

piątek, 7 czerwca 2013

Rozdział 27

 Byłam tak roztrzęsiona ,że nawet gdybym bardzo chciała nie mogłam wydobyć z siebie ani jednego słowa.Przyglądałam się jej z niedowierzaniem i strachem
-Wiesz co? Nie będę robiła sobie tej przyjemności ,szkoda mi na ciebie fatygi.I tak dzięki mnie masz zniszczone życie,będziesz kaleką na wózku inwalidzkim to dla mnie wielka satysfakcja.
 Po usłyszeniu tych słów przez moje całe ciało przeszedł jeden wielki dreszcz, a na skroni pojawiły się kropelki potu
-Co ty wygadujesz? - zapytałam resztkami sił
-Och, nie wiesz jeszcze co cię czeka? Twój kochany Robert nie oznajmił ci ,że do końca życia zostaniesz kaleką?
-Zamknij się ! To nie możliwe ,po prostu nie możliwe!!- krzyczałam
-Zostań z tą wiadomością ,żegnam -powiedziała w sarkastyczny sposób i wyszła z sali z podniesioną głową.Ja natomiast siedziałam na łóżku i wpatrywałam się w swoje zasłonięte kocem nogi,dotknęłam ręką swój kręgosłup ,który został usztywniony .Zrzuciłam z siebie koc,odłączyłam aparaturę i usiadłam na krańcu łóżka.Wzięłam głęboki oddech i podtrzymując się szafeczki ustałam na nogach,które po kilku sekundach jak nic nie czujące i nie reagujące galarety ugięły się pod ciężarem ciała,upadłam na podłogę, w kręgosłupie poczułam ogromnie silny ból ,który spowodował ,że zaczęłam zwijać się w kłębek z bólu i rozpaczy.To prawda,najjaśniejsza prawda,Anka nie kłamała,nie mam czucia w nogach, a mój kręgosłup boli mnie tak bardzo,że nie mogę racjonalnie myśleć.Wpadłam w rozpacz, leżąc tak na podłodze obok łóżka szlochałam i nie dowierzałam.Po kilku minutach do mojej sali weszła pielęgniarka z lekami,widząc mnie leżącą rzuciła tacę z tabletkami i podbiegła do mnie szybko.Z pomocą koleżanki położyły mnie na łóżko,zaczęły wypytywać się co mi się stało,ale ja nie odezwałam się ani jednym słowem.Leżąc na łóżku wpatrywałam się w jeden punkt.Po dwóch godzinach do sali wszedł Robert,uśmiechnięty z bukietem moich ulubionych herbacianych róż.Na pewno w ten sposób nadal chciał mi wmawiać ,że wszystko jest okej,że nic mi nie jest i będę zdrowa jak dawniej.
-Witaj Madziu-zbliżył się i ucałował mnie w czoło,ja leżałam nieruchomo wciąż wpatrując się w ścianę
-Co się dzieje? Pewnie ci się tu nudzi,mam dobrą wiadomość.Lekarz powiedział,że niedługo wyjdziesz .Pojedziemy do Polski i ...
-Zamknij się!- krzyknęłam z całych sił
-Ale ..
-Powiedziałam,zamknij się.Ile jeszcze czasu chciałeś mi wmawiać ,że będę zdrowa,co? Ile jeszcze tych kłamstw? Dobrze wiem,że będę kaleką do końca życia! Wyjdź stąd,nie chcę abyś zepsuł sobie reputacje zadając się z kaleką .
-Madziu,to nie tak ...
-A jak? No powiedz mi jak ? Zostaw mnie ,dam sobie radę sama.
-Chcesz znać prawdę? Na prawdę? Dobrze,więc powiem ci szczerze.Obecnie nie możesz się samodzielnie poruszać,ale za dwa dni wyjeżdżasz do Indii na operację.Tam zostaniesz zoperowana i wszystko będzie dobrze..
-Jakie Indie? Jaka operacja? Czy ty sam siebie słyszysz?
-Jeśli chcesz zawołam doktora ,on potwierdzi moje słowa.
-Nie potrzebuję żadnej operacji,nie fatygujcie się.Może takie jest moje przeznaczenie? -opuściłam głowę ,Robert złapał delikatnie mój podbródek i uniósł ku górze
-Nie mów tak.Już za  jakiś czas będzie to tylko nieprzyjemny epizot w Twoim życiu ...

  Nadszedł dzień wyjazdu do Indii.Pielęgniarki pomogły mi założyć zwiewną ,długą aż do ziemii kwiatową sukienkę.Niestety na dół zjechać musiałam swoim wózkiem ,do którego powoli się przyzwyczajałam.Wsiadłam do samochodu i pojechaliśmy na lotnisko,po odprawie wsiedliśmy wraz z Robertem do samolotu ,do kilku godzinach lotu wylądowaliśmy na lotnisku w Bombaju.
Trudno mi to powiedzieć,ale cieszyłam się ,że mogę tam być.Kocham Indie,zawsze marzyłam aby tam polecieć,ale na pewno nie w takich okolicznościach .Już na lotnisku poczułam ten klimat Indii ,który jak do tej pory znałam jedynie z bollywoodzkich filmów.Te wszystkie kobiety ubrane w piękne sarii,mężczyźni przy stoiskach z kolorową biżuterią i biegające dookoła dzieciaki przepychające się pośród tysiącami ludzi.Tylko ja, na wózku ,który prowadził Robert ..czułam się strasznie,jak maleńka ,nic nie znacząca cząstka w ogromnym wszechświecie.Gdy wyjechaliśmy z portalu na zewnątrz już czekała na nas taksówka ,ale jaka ! Piękna ,kolorowa,taka jak w indyjskich produkcjach z charakterystycznie jak dla chindusów zarośniętym kierowcą.Wsiedliśmy i zaczęliśmy jechać w stronę kliniki,trzymając się z Robertem za ręce i podziwiając przy tym uroki tego pięknego ,malowniczego miasta

3 komentarze:

  1. Świetny rozdział! Lewandowski jest słodki jak się tak troszczy, pewnie już to mówiłam, a może i nie, ale taka jest prawda! Mam nadzieję, że operacja się uda ;_; Ania to psycholka i jak w prawdziwym świecie ją lubię, to tutaj jest straszna. Zniszczyła jej życie i jeszcze się z tego cieszy -.- Ale mam nadzieję, że wszystko będzie dobrze, Madzia wyzdrowieje i będzie z Robertem. A Ani będzie łyso! :D Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. Super rozdział czekam na kolejny ! Napisz do mnie jak opublikujesz ;D przy okazji zapraszam do mnie ;D
    http://wzyciupieknesatylkochwile1.blogspot.com/2013/06/rozdzia-26.html

    OdpowiedzUsuń
  3. Kurde ta Anka to jakaś psychopatka ;oo ,wkurza mnie już strasznie ! -.-
    Mam tylko nadzieję że operacja się uda :// Zapraszam do mnie :http://nigdyniemyslzemaszzlezycie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń