Łączna liczba wyświetleń

czwartek, 27 czerwca 2013

Rozdział 32

Dni do wesela mijały jak szalone,przez ten cały czas załatwiałam przeróżne sprawy związane z moim wyjazdem do Indii,pożegnałam się już nawet z Julką i Dawidem,którzy nie będą mogli się ze mną spotkać ostatniego dnia z powodu ważnych egzaminów.Wreszcie nastał ten dzień,dzień który stał się moim przekleństwem,dzień w którym już oficjalnie "oddałam" Roberta w ręce pisanej mu już chyba z góry Anny :(
Nie spałam całą noc,płakałam,oglądałam nasze wspólne zdjęcia których mam setki i rozmyślałam.Doszłam do wniosku,że pokażę jutro wszystkim że ja też mogę być szczęśliwa,też mogę z kimś być.Więc jako swoją osobę towarzyszącą mianowałam Mario,który miał przylecieć samolotem z samego rana.
Gdy w końcu wstało słońce zaczęłam przygotowania.Umalowałam się,pofalowałam moje długie ,ciemne włosy i założyłam sukienkę.Około godziny 9.00 pod mój blok swoim kabrioletem przyjechał Mario,wyszłam więc do niego ,przywitałam się i pojechaliśmy.Kilkanaście minut potem byliśmy już pod kościołem,gdy spojrzałam na tłumy gości zmierzających w stronę kościoła zamarłam,chyba moje wszystkie kończyny stały się nie wydolne,Mario otworzył mi drzwi a ja ciągle siedziałam patrząc pustym wzrokiem przed siebie
-Madzia co ci jest? Musimy już iść
-Nie dam rady... 
-Co się dzieje?
-Po prostu nie idę,nie chcę ,nie mogę
-Madzia już nie dasz rady nic zmienić,Robert podjął decyzje ,że właśnie z nią spędzi resztę życia zaakceptuj to-po tych słowach uśmiechnął się do mnie i wyciągnął w moją stronę rękę,spojrzałam wtedy na niego i z ogromnym oporem również mu ją podałam,ostatkami sił wysiadłam z samochodu,lecz po chwili się zachwiałam,na szczęście Mario był w pobliżu i zdążył mnie złapać
-Źle wyglądasz,może odwiozę cię do domu  -mówił podtrzymując mnie nadal
-Nie,nie
-przecież widzę jak opadasz z sił
-Muszę być silna-powiedziałam i twardym krokiem ruszyłam w stronę kościoła.Przebiłam się przez tłum gości i w końcu Go ujrzałam ,był,był... taki nieziemski i uśmiechnięty achh..,jak ja uwielbiam go w garniturze ,wygląda wtedy tak męsko,a zarazem subtelnie, nie do opisania.Gdy zobaczył mnie stojącą w tym tłumie posłał mi spojrzenie,po czym szybko odwrócił wzrok na zbliżającą się pannę młodą.Ania wyglądała nieziemsko,jej piękna biała suknia tak długa ,że aż ciągnąca się po ziemi.Była szczęśliwa,uśmiechnięta a gdy zobaczyła Roberta podeszła do niego natychmiast i pocałowała na przywitanie.Moje serce waliło jak nigdy przedtem ,przeżyłam już wiele,ale nigdy czegoś takiego,widok ukochanego mężczyzny ze swoją już za chwilkę żoną był okropny i przytłaczający.Ale walczyłam,chciałam być silna,przecież i tak już nigdy nie poczuję jego dotyku,zapachu nawet samej obecności.Ten fakt przytłaczał mnie jeszcze bardziej.
Ceremonia zaślubin nie trwała długo,po wszystkim udaliśmy się do sali weselnej.
Była piękna,taka elegancka,piękne zdobione mury a w okół chyba najkolorowszy ogród jaki widziałam,pełen kwiatów a pomiędzy nimi delikatnie szeleszcząc przepływał niewielki strumyczek,nie mogli wybrać lepszego miejsca.Na początek został wzniesiony toast za zdrowie i szczęście pary młodej,oczywiście ja jako jedyna go nie wzniosłam,tłumacząc się migreną .Po tym nadszedł czas na pierwszy taniec,tego było dla mnie za wiele.Nie mogłam dalej się przyglądać tej szopce, przecież Robert jej nie kocha ,kogo on oszukuje? Udałam się więc do ogrodu i usiadłam na jednej z ławek
-Robert to wielki szczęściarz-usłyszałam za swoimi plecami głos mężczyzny,to był Wojtek Szczęsny,na te słowa zwróciłam się do niego i posłałam mu dość niemiłe spojrzenie,on natomiast uśmiechnięty od ucha do ucha usiadł obok mnie
-Na prawdę wielki,przeogromny,przegigantyczny 
-Dość! Nie mam zamiaru tego słuchać -wstałam i już chciałam odejść gdy złapał mnie za rękę i wskazał porozumiewawczym ruchem głowy abym usiadła,posłuchałam się
-Jest szczęściarzem bo kocha go niezwykła kobieta,kocha go chyba do ostatnich granic możliwości
-Tak,Ania go kocha ale co z tego?-powiedziałam wściekła,przecież on wiedział jak wiele znaczy dla mnie Robert
-Ale wcale nie mówię o tej jego niby żonie, tylko o Tobie.Wielu mężczyzn oddałoby wszystko aby być aż tak kochanym jak ty kochasz właśnie jego-wpadłam w osłupienie,nie wiedziałam co powiedzieć ...
-Jest kretynem ,że poświęca się tak bardzo dla tej manipulantki
-Nie mów tak 
-Ale taka jest prawda! Jest okropna i dobrze o tym wiesz,przekonałaś się już o tym nie raz
-Nie wracajmy do tego,proszę
-Jestem przekonany,że jeszcze będziecie razem
-Nie Wojtek,to koniec definitywny jutro wyjeżdżam ,mówiłam ci przecież
-Zaufaj mi,będziecie ,jeszcze będę bawił się na waszym ślubie i z waszymi dzieciakami będę grał w piłkę-zaśmiałam się i pogłaskałam go po głowie
-Jesteś słodki,ale za bardzo bujasz w obłokach
-Uwierz mi -puścił mi oczko i pociagnął za rękę w stronę sali
-Co ty robisz wariacie?
-Zabieram cię na parkiet,potańczymy trochę-i tak właśnie zrobił,przetańczyliśmy z pięć piosenek,bawiłam się świetnie i na chwilę zapomniałam o otaczającym mnie świecie.
 Około godziny 22.00 postanowiłam wyjść na zewnątrz i się przewietrzyć,opuściłam na chwilę towarzystwo i wyszłam przed drzwi wejściowe.Moją uwagę przykuł mężczyzna stojący obok bramy który widocznie chciał dostać się na teren ale ochroniarze mu nie pozwalali,w pewnym momencie zaczął coś do mnie krzyczeć,podeszłam więc do bramy ,omijając ochroniarzy wyszłam poza nią 
-Kim Pan jest?-zapytałam
-Dziecino,jak dobrze że wyszłaś,zjawiłem się już za późno ale mimo wszystko chcę to przekazać Panu Robertowi-pokazał mi białą teczkę
-Ale co to jest? O co chodzi?
-Jestem lekarzem,Anka przekupiła mnie abym afałszował wyniki i napisał że jest w ciąży.To są prawdziwe wyniki badań Pani Anny,ona oszukuje Pana Roberta,jej zależało tylko na ślubie dlatego zmyśliła tą historię z ciążą
-Słucham?-wybuchłam wściekła,wzięłam od niego teczkę ,to co mówił to najprawdziwsza prawda,Anka nie jest w ciąży a wyniki które dała Robertowi były sfałszowane.Przekonałam ochroniarzy aby wpuścili doktora,bez wahania otworzyli bramę.Wbiegłam wraz z doktorem na salę gdzie bawiło się ponad 200 ludzi,muzyka była głośna a my nie mogliśmy znaleźć Roberta.Wtedy doktor podbiegł szybko do sceny i wyłączył bezpiecznik odpowiadający za głośniki,nastała cisza,doktor wszedł na scenę i zaczął wodzić wzrokiem szukając Roberta,oczy wszystkich były skierowane na mnie i na doktora 
-Panie Robercie ,tu w ręku trzymam całą prawdę -podniósł białą teczkę do góry ,na te słowa lewy podszedł do sceny
-Co tu się dzieje? Kim Pan jest? Proszę natychmiast opuścić salę,bo zawołam ochroniarzy
-Najpierw proszę mnie wysłuchać, ta ,ta osoba -wskazał wtedy na Ankę ,która najwidoczniej poznała doktora i chcąc wyjść obronną ręką zawołała ochroniarzy i rozkazała im wyprowadzić doktora,ale ci ani drgneli ,słyszeli naszą rozmowę 
-Może wysłuchamy Pana do końca,najwidoczniej ma coś do powiedzenia -powiedział jeden z nich uśmiechając się do niej szyderczo
-To jest oszustka! Proszę Panie Robercie,to są prawdziwe wyniki badać tej kobiety ona Pana oszukała,omamiła na dziecko -Robert nie wierząc chyba do końca podszedł i wziął niepewnie teczkę,otworzył ją i przeczytał
-Co to ma znaczyć?-krzyknął do Anki,ona wtedy wybiegła z sali
-Łapać ją?-zapytał jeden z ochroniarzy
-Nie,nie warto-powiedział zniechęcony Robert,rzucił teczką i wybiegł zdenerwowany z sali drugimi drzwiami ...

poniedziałek, 24 czerwca 2013

Rozdział 31

Rozmawialiśmy jak za dawnych lat, poczułam się wspaniale gdy mogłam powspominać z nimi nasze wspólnie spędzone chwile.Po skończeniu rozmowy i wypiciu genialnej kawy Julka i Dawid odprowadzili mnie do domu.Padałam ze zmęczenia,ale pierwszą rzeczą ,którą zrobiłam po powrocie to był telefon do Roberta,niestety...nie odbierał.Zdziwiłam się,ale pomyślałam,że jest może na spotkaniu z managerem i ma wyciszony telefon,nie przejęłam się tym bardzo i weszłam do kuchni aby napić się wody wtedy usłyszałam dzwonek do drzwi.Podbiegłam więc do nich i otworzyłam,to była mama Roberta z wyraźnie kwaśną miną.
-Witaj Madziu,nie przeszkadzam?-zapytała uśmiechając się dość "sztucznym" uśmiechem
-Oczywiście,że nie zapraszam-posłałam jej ciepły uśmiech i gestem wskazałam aby weszła, tak właśnie zrobiła.Udałyśmy się do salonu ,ona usiadła na kanapie rozglądając się w okół
-Przytulnie tu masz
-To prawda,ciasne ale własne mimo wszystko.Może chce się Pani czegoś napić? Kawa,herbata ,sok?
-Nie dziękuje,siadaj obok mnie ,musimy porozmawiać -wtedy moje serce zabiło znacznie szybciej,usiadłam a ona złapała mnie za rękę
-Jesteś taką wspaniałą ,młodą i piękną dziewczyną,a życie mimo tego cię nie oszczędza.Musiałam tu przyjść,dla mojego syna ,dla jego dobra.Nie chcę owijać w bawełnę ,pewnie zranię cię tymi słowami ale... -wstrzymala na chwilę głos,przełknęła ślinę i kontynuowała
 -...zapomnij o Robercie,zapomnij o wszystkim co was łączyło ,od początku to nie miało sensu bytu,może nie jesteście sobie pisani?
-Co Pani mówi? Teraz,gdy wszystko mi sie układało życie znów rzuca mi kłody pod nogi?
-Anka jest w ciąży,postawiła mu ultimatum jeśli nie zerwie z tobą wszelkich kontaktów nigdy nie zobaczy swojego dziecka .
-Ciąży? Dziecka? To jakiś żart?
-Tak bardzo cię lubię,uwierz mi chciałabym aby wam się ułożyło.Widzę jak Robert jest szczęśliwy gdy ma okazję widzieć cię chodź na chwilę,jesteś dla niego jak bateria dzięki której żyje,ale teraz ma obowiązki z których musi się wywiązać,zrozum...
-Proszę już nic nie mówić- wyrwałam swoją dłoń z jej uścisku i wyszłam na balkon aby zaczerpnąć świeżego powietrza,którego brakowało mi w środku, brakowało mi nie tyle powietrza i tlenu co obecności Roberta i zaprzeczenia tym wszystkim słowom ! To nie mogła być prawda,nie ,nie,nie teraz! Mój świat się zawalił,a ja spadłam w głęboką przepaść z której już się nie wydostanę, jaki sens ma życie bez tlenu? Bez niego ludzie nie mogą żyć,a ja bez niego .Jedyną trafną decyzją ,którą podejmę to skończenie z tym ,może to etap w którym moje życie powinno się zakończyć? Podeszłam bliżej barierki,spojrzałam w dół, piąte piętro,w dole trawnik ,nade mną śpiew ptaków,spojrzałam jeszcze w niebo ,chcialam jeszcze raz poczuć promienie słońca na mojej twarzy.Złapałam się obręczy,przełożyłam jedną nogę za barierkę,po chwili druga również już wędrowała na drugą stronę gdy na balkon wbiegła mam Roberta
-Co ty wyprawiasz????-krzyczała,to jedyne słowa ,które zapamiętałam, w głowie miałam jednie szum a przed oczami ciemność,byłam bezsilna .Wtedy złapała mnie za rękę,pociągnęła w swoją stronę i "przerzuciła " mnie na balkon.Nie mogłam oprzeć się tej sile ,usiadłam zrozpaczona i roztrzęsiona
-Dziewczyno,co ty chciałaś zrobić??-płakała,stojąc nade mną i wpatrując się mi ,podniosłam wtedy głowę i spojrzałam na nią
-Proszę mi powiedzieć, czy moje życie ma jakikolwiek sens bez Roberta?-po tych słowach zamilkła ,w okół nas panowała cisza, uklękła obok mnie,złapała za rękę i pogłaskała po głowie
-Jak ty go kochasz... jak można kochać aż tak bardzo?-mówiła przez lejące się z jej oczu łzy.
Nie miałam siły na nic,po całym incydencie i wyjściu mamy Roberta położyłam się na kanapie i zasnęłam, następnego dnia obudził mnie dzwonek telefonu.Podniosłam go zaspana,nie byłam nawet w stanie odczytać kto do mnie dzwoni
-Słucham?-wydukałam
-Madzia! To ja Maya,pamiętasz mnie jeszcze wariatko moja? Koniec,koniec,koniec jestem na ciebie obrażona do grobowej deski-poderwałam się i usiadłam
-Ale o co chodzi?
-Czemu mi nie powiedziałaś,że jako 17-latka zagrałaś w bollywoodzkim filmie i to w dodatku u boku boskiego Shana Rukha Khana?
-Nie było co wspominać...
-Dziewczyno,jak to? właśnie odnalazłam stare informacje na ten temat,jesteś pierwszą dziewczyną z polski która zagrała jedną z głównych ról a ty takie rzeczy mówisz.Czemu po premierze zniknęłaś z medii? wiesz jaką zrobiłabyś karierę,oglądałam ten film masz wielki talent!
-Dziękuje,ale skąd ty to wiesz?
-Bo na nasz oddział trafił Yash Chopra,producent tego filmu tak jakoś się zgadało, on nie mógł się z tobą skontaktować, wiesz że on chciał cię promować? byłaś jego inspiracją,podałam mu twój numer powiedział ,że specjalnie dla ciebie napisał scenariusz filmu i tylko ty możesz w nim zagrać!
-Maya...ale ja nie chcę być gwiazdą ,nie chcę grać w filmach,chcę być zwykłą ,szarą osobą
-I to twój błąd!Jesteś za skromna! Dobra zadzwonię potem,bo skończyła mi się przerwa pa.
 No to ładnie! Od czasu nagrania tamtego filmu obiecałam sobie ,że nie powrócę do tego.Polubiłam to ,zaprzyjaźniłam się z tymi wszystkimi gwiazdami bollywoodzkimi które ze mną grały,ale ... usiałam to przemyśleć,poukładać sobie w głowie...

[ W tym samym czasie w domu Roberta i Ani ]
-Robert,ja jeszcze nie odwołałam naszego planowanego za dwa tygodnie ślubu,przez nasz rozstanie zupełnie mi to wypadło z głowy...rozumiem ,że mam go nie odwoływać i odbędzie się normalnie?- On na te słowa spuścił głowę ,a w głowie miał tylko jedno.. Madzię. Ale musiał zgodzić się na ślub z Anną,zawsze marzył o dziecku,nie może przez swoją miłość do Madzi pozbawić swojego dziecka ojca ..
-Nie,nie odwołuj.Potwierdź gościom datę i miejsce,ślub się odbędzie -wtedy Anna rzuciła mu się na szyję,ucałowała i pobiegła po telefon aby zadzwonić do zaproszonych gości weselnych

[ tydzień później ]

Właśnie szykowałam się do pracy ,gdy usłyszałam charakterystyczny dźwięk,to listonosz wkładał przesyłkę do skrzynki,poszłam więc ją wyjąć.Koperta była koloru pudrowego,pięknie zaadresowana,weszłam do środka i otworzyłam ją.Nie mogłam uwierzyć własnym oczom! To było zaproszenie na ślub Anki i Roberta, nogi ugięły się pode mnę ,nie myślałam racjonalnie ,to był cios poniżej pasa.Jak on może brać z nią ślub? jak? Ja się już dla niego nie liczę, na dobre skreślił mnie ze swojego życia?
To było dla mnie jak epizot kończący pewną epokę,wtedy zrozumiałam już na dobre,że muszę być silna i w końcu stanowczo i konsekwentnie zakończyć rozdział pod tytułem "Robertoholizm" i wziąźć się w garść.
Widocznie nie jesteśmy sobie pisani,każdy znak na niebie i na ziemi pokazuje mi ,że nie tędy droga,czas zawrócić on nie może być mój ,to definitywny koniec.Postanowiłam przyjąć propozycję Yasha Chopry,wyjadę do Indii i zagram w jego filmie,może tam odnajdę swoje szczęście.Ale zanim to zrobię,muszę coś jeszcze zrobić,muszę pojawić się na tym weselu chodźby nie wiem co, zobaczyć go po raz ostatni ,pożegnać się na dobre i życzyć im szczęścia.Na pewno będą szczęśliwi ,Anka na pewno też zmądrzeje gdy zostanie mamą i wszystko dobrze się ułoży ,wszystko ...


wtorek, 11 czerwca 2013

Rozdział 30

W końcu poczułam,że jestem szczęśliwa! Po kąpieli zwinęłam się szybko ręcznikiem , pobiegłam do salonu i włączyłam swoją ulubioną piosenkę ,zaczęłam tańczyć,śpiewać i skakać.Już bardzo dawno nie czułam się taka wolna od kłopotów ,z twarzy nie schodził mi uśmiech.Nagle usłyszałam dzwonek do drzwi,podbiegłam do nich w podskokach ,otworzyłam to był Marcin
-Witaaaaaj -rzuciłam się mu na szyję 
-Wreszcie się widzimy. A ty co masz taki dobry humor ?- wypytywał zaciekawiony 
-Wchodź -kiwnęłam ręką i zaprosiłam go do siebie.Standardowo udaliśmy się do naszego ulubionego miejsca do rozmów ,czyli podłogi przy kanapie .Usiedliśmy przy sobie i spojrzeliśmy się na siebie wymownie
-Wiem,że dużo się działo,opowiadaj ...Wtedy zaczęłam opowiadać mu wszystko od początku ,wyjaśniłam swój powód do szczęścia i zapytałam co u niego.Rozmawialiśmy jak zwykle długo.
-A jesteś pewna ,że tym razem z Robertem będzie wszystko okej?
-Jestem pewna,czuję to w kościach-zaśmiałam się wesoło
-Mam złe przeczucia...
-Jak zwykle przesadzasz i obstawiasz najgorszy scenariusz 
-Bo jestem optymistą,twardo stąpam po ziemi, jestem do ciebie  starszy i przeżyłem dużo więcej 
-Tak,tak,tak ..jak zwykle to samo.Wiek to tylko liczba ..
-I doświadczenia ,na prawdę wiem co mówię zastanów się dwa razy 
-Marcin,proszę Cię
-Dobra,wiem to twoje życie,ale czasem powinnaś posłuchać się rad staruszka -zaśmiał się.Moralizatorskie gadki Marcina trochę mnie denerwowały,ale wiedziałam,że on chce dla mnie jak najlepiej, a z tym wiekiem to przesadza,między nami jest 8 lat różnicy,a rozumiemy się jak rówieśnicy .
Wieczór upłynął pod znakiem rozmów i zwierzeń.Kolejnego dnia wstałam rano ,wyszykowałam się i postanowiłam w końcu pojawić się w pracy.Po 20 min jazdy i stania w korkach byłam w siedzibie PZPN-u.
Gdy wjechałam windą na moje piętro a drzwi się otworzyły od razu zauważyłam zmiany , nowe roślinki w "kąciku czekalnym", nowiuśki szyld i nasza piękna receocjonistka ,hmm nadzwyczajnie piękna i grubsza ! O nie ,zauważyłam wyraźnie zaznaczony brzuszek, czyżby była w ciąży ?
-Madzia? Nie wierzę, maleństwo nasze..cześć !-zaczęła krzyczeć gdy tylko mnie ujrzała
-Witaj .Co ja tu widzę ?-uśmiechnęłam się i ruchem ręki wskazałam na jej brzuch
-Tak,tak...w końcu udało mi się zajść w ciąże ,jestem taka szczęśliwa
-Gratuluję ,na prawdę,gratuluję .-wzruszyłam się na widok jej szczęścia ,była taka słodka .
-Kogo moje oczy widzą?- usłyszałam w oddali kobiecy głos,to Marcela .
-Marcela ,cześć -nie wierzyłam własnym oczom, nie dość,że ta dość wyróżniająca się zazwyczaj osoba miała schludnie upięte włosy to na dodatek nie miała dekoldu i jej spódnica była za kolana !
-Co ci się stało? To tylko tak na moje przywitanie ?-zapytałam zdziwiona .
-Nie,to jest mój standard ,konieczność ,nowy styl i image .Jak się podoba?-obróciła się w okół własnej osi
-Jestem pod wrażeniem,serio ,nie poznałam cię .A czemu zawdzięczasz taką zmianę?
-No bo wiesz, yy,no jakby ci to powiedzieć, mój mąż jest bardzo zazdrosny i ... 
-Mąż ?-oniemiałam ,osłupiałam i wbiło mnie w ziemię 
-No tak, dwa tygodnie temu wzięłam ślub z poznanym na Majorce inwestorem z Ameryki 
-Uszczypnij mnie bo chyba śnię. - nie wierzyłam własnym uszom.Marcela i mąż ,ustatkowanie, obrączka a wkrótce rodzina, dzieci ,dom ,gotowanie ,sprzątanie? Próbowałam to sobie wyobrazić ,ale nie potrafiłam .Jedyne co mi przyszło na myśl to to,że pewnie wyszła dla niego dla pieniędzy,ale nie zmieniłaby się wtedy aż tak .No cóż,zostawiłam to na późniejsze rozmyślania.Stęskniłam sie za swoim gabinetem , więc postanowiłam go uraczyć swoją obecnością,jak zwykle był piękny .:)
Ten dzień w pracy zaliczyłam do tych z kategorii "nic nie robienia tylko plotkowania z tak dawno nie widzianymi osobami" .Ale od jutra obiecałam sobie ,że biorę się ostro do pracy , w końcu niebawem mecz reprezentacji,trzeba go zareklamować,rozpowszechnić i zachęcić kibiców do przybycia, w końcu to moja praca ,którą kocham i nie zamieniłabym na żadną inną.
 Kolejnego dnia ,tak jak obiecałam wzięłam się do roboty.Po pracy zadzwoniła do mnie Julka ,która wyraziła chęć spotkanie się w kawiarni, tak włanśnie zrobiliśmy.Gdy weszłam do środka przy środkowym stoliku siedzieli już Julia i Dawid.
-Hejo piękna -przywitał mnie Dawid
-Ej, dasz mi kiedyś spokój z tym przydomkiem ?
-Nie-nie skomentowałam tylko usiadłam i ucałowałam Julkę.
-OOOOPOWIADAJ ! Jesteś w końcu z Robertem czy tym przystojniakiem Mario ? Bo w gazetach piszą różnie ..
-Czytasz te stęki bzdur ?
-Bo to ciekawie tak poczytać o swojej przyjaciółce ,jejciu uwielbiam te zdjęcie jak wychodziliście z Mario chyba z hotelu ,prześliczne .Wywołałam je sobie
-Masz fioła Julka, z kim ja się przyjaźnię ?-stwierdził sflustrowany Dawid
-Dokładnie,święte słowa.Dowiecie się wszystkiego w swoim czasie..
-Magda !
-No okej,jestem z Robertem - uśmiechnęłam się kącikiem ust
-Jejciu,kochana ale ci zazdroszczę.Ale skoro jesteś z nim to co z Mario ?
-Nie mam pojęcia ..-spuściłam głowę
-Ej no,dziewucho
-Madzia, o co tu chodzi ?-zapytał Dawid
- To skomplikowane.Oszczędźcie mi tej rozmowy ,błagam.Opowiadajcie lepiej co tam u Was...


poniedziałek, 10 czerwca 2013

Rozdział 29

Przez całą drogę wpatrując się w maleńkie okienko z samolotu rozmyślałam jak to będzie po powrocie do Polski, czy tak samo? Czy Robert nadal będzie się mną tak opiekował,i najważniejsze ...czy on w ogóle mnie kocha? Wiem,mam przy boku najfantastyczniejszego mężczyznę na świecie ,który codziennie udowadnia mi jak bardzo mnie kocha i jeszcze się nad tym zastanawiam.Ale wciąż coś nie daje mi spokoju . Poza tym nierozwiązana kwestia z Mario ,który jak szalony wydzwaniał do mnie każdego dnia pobytu w Indiach.Nie powiedziałam mu jeszcze o mnie i Robercie,wiem że niebawem będzie musiało to nastąpić i wiem też ,że bardzo go zranię.
Nie lubię takich momentów, czy aby być szczęśliwym zawsze po drodze trzeba kogoś skrzywdzić?
Moim refleksjom nie było końca,dzięki temu lot wydawał się szybszy i niebawem byliśmy już nad Warszawą.Wysiadłam ostrożnie z samolotu ,wciąż odczuwałam ból związany z operacją,ale lekarz powiedział,że to normalne i może trochę potrwać.Po odebraniu bagaży udaliśmy się w stronę wyjścia a tam czekała na nas przemiła niespodzianka! Wszędzie w okół były porozwieszane balony,za ustawionymi barierkami było mnóstwo ludzi ,którzy wiwatowali i skandowali moje imię a  blasków fleszy fotoreporterów nie było końca.Posłaliśmy sobie z Robertem porozumiewawcze spojrzenia i podeszliśmy bliżej, a tam z poza barierek wyszli tak długo niewidziani Julia i Dawid ! Nie mogłam uwierzyć własnym oczom,nie widzieliśmy się ze sobą tyle czasu.To takie ważne osoby w moim życiu,gdyby nie oni nie spotkałoby mnie to wszystko.Rzuciłam na podłogę swoje bagaże i pobiegłam do nich ile sił w nogach,rzuciłam się w ramiona najpierw Juli a potem Dawida,zaczęłam płakać z radości !
-Madziulaaaa tyle czasu!- wyksząkała rozpłakana Julka
-Pięknotko wyglądasz oszałamiająco !-Dawid,jak zwykle komplemenciarz 
-Nie wierzę własnym oczom,czy ja śnię powiedzcie ?
-To ja się pytam! Myśleliśmy ,że już o nas zapomniałaś ,nie mieliśmy nawet Twojego numeru telefonu ..
-To moja wina,musiałam zmienić numer,zbyt wiele osób znało mój poprzedni
-Rozumiemy,rozumiemy ale to cię nie usprawiedliwia! Mogłaś do nas wpaść 
-Zapomnijmy o tym,teraz już nigdy nie zaniedbam naszych kontaktów,obiecuję a i dziękuje za tą niespodziankę,to było bardzo miłe  -przysięgłam i podziękowałam  swoim przyjaciołom.Nie wyobrażacie sobie nawet jakie to piękne uczucie spotkać na swojej drodze takich wspaniałych ludzi, przyjaźń to skarb .
- Magda ,jak operacja? Udziel nam wywiadu . -słyszałam w oddali z ust dziennikarzy.Nie miałam głowy ani siły na dyskutowanie z nimi,byłam padnięta,pożegnałam się więc z Julką i Dawidem, a Robert zamówił dla nas taksówkę ,która zawiozła nas prosto do mojego mieszkania
-Ale się stęskniłam za moim kochanym mieszkankiem !- mówiłam rzucając w kąt swoje bagaże i rozglądając się w okół 
-Zupełnie ci się nie dziwię...- zaśmiał się Robert,a ja podeszłam do niego blisko , przytuliłam go mocno i westchnęłam z ulgą
-Może teraz wszystko się ułoży ?
-Pragnę tego jak niczego więcej na świecie
-Kocham Cię -powiedziałam zagryzając delikatnie wargi ,spoglądając na Roberta czułym wzrokiem
-A ja Ciebie nie -wypiął mi język
-Nie?
-Nie!
-Na pewno?
-Na sto procent -przekomarzaliśmy się w zabawny sposób.Ale po chwili podszedł do mnie ,wziął mnie na ręce i zakręcił w koło
-Ja Cie nie kocham, ja mam na Twoim punkcie totalnego świra !
-Waaariat !-krzyczałam składając przy tym na jego ustach słodkie całusy.Po chwili Robert postawił mnie delikatnie na podłodze
-Ja będę się zbierał 
-Jak to nie zostaniesz u mnie?
-Muszę jechać do mamy,wydzwaniała do mnie ,martwi się 
-Rozumiem,jeśli mama wzywa to jechać trzeba obowiązkowo-zaśmiałam się.Na pożegnanie pocałowaliśmy się namiętnie,zamknęłam drzwi na klucz i poszłam się kąpać .


  Po niecałej godzinie Robert dojechał już do domu swojej mamy.Zdziwił się bardzo na widok wysokiego ,czarnego Audi
-To chyba samochód Anki ?- powiedział sam do siebie po czym wszedł do środka
-Jestem -krzyknął tak głośno,że po całym domu rozniósł się jego głos
-Jesteśmy w salonie,pozwól na chwilę -krzyknęła jego mama spokojnym i lekko zmartwionym głosem.Gdy wszedł do salonu zobaczył jego mamę siedzącą na fotelu i płaczącą Anię na kanapie wokół której były porozrzucane chusteczki higieniczne.
-Co ona tu robi?- zapytał zdenerwowany
-Robert !Siadaj i nie dyskutuj ,to poważna sprawa ,macie wielki problem ,który trzeba rozwiązać to nie czas na wasze prywatne porachunku !- bardzo stanowczym głosem oznajmiła mu mama .Robert bardzo zdziwiony postawą swojej mamy usiadł posłusznie niedaleko Anny ,odgiął kosmyk jej włosów tak aby spojrzeć na jej zapłakaną twarz
-Co się stało? Czemu jesteś w takim stanie?-ale ona w rozpaczy nie potrafiła wydobyć z siebie ani jednego słowa,więc opowiedzenie tego spadło na mamę Lewego
-No cóż,jesteś dorosłym mężczyzną i musisz brać na klatę odpowiedzialność za swoje czyny.Musicie do siebie wrócić...
-Słucham ? -krzyknął zdenerwowany Robert
-Zamilcz,synu ..ja wiem,zauroczyłeś się tamtą z pozoru idealną dziewczyną,tak się zdarza.Ale masz narzeczoną,która w dodatku jest w ciąży i musisz się nią zająć oraz swoim nienarodzonym jeszcze dzieckiem- po tych słowach Robert zamilkł doszczętnie,nie potrafił nawet wyobrazić sobie wspólnej przyszłości z Anią a co dopiero wspólnie wychowywać dziecko,zapadła cisza ,słychać było jedynie zaciąganie nosem przez Ankę 
-Kiedy się dowiedziałaś?-zapytał skruszony
-Wczoraj,zrobiłam test ciążowy
-Zapisałaś się na wizytę do lekarza?
-Wizytę ? a tak,wizytę ..yy.. nie,ale pójdę 
-Pójdziemy razem ...
-Razem? A po co ? Dam sobie radę, na prawdę. Ty w międzyczasie załatw sprawę z tą dziewuchą,stawiam ci ultimatum ...jeśli nie zerwiesz z nią wszystkich kontaktów możesz zapomnieć o tym ,że kiedykolwiek zobaczysz swoje dziecko !- na te słowa Robert załamał się jeszcze doszczętniej ,to dobiło go do końca,pokiwał  twierdząco głową i oparł się o oparcie kanapy wzdychając ciężko ...
  

 Kochani! 
Chciałabym zakomunikować,że na moim blogu warto jest być aktywnym ! Dla osób najczęściej wypowiadających się w komentarzach i tych ,którzy czytają opowiadanie od początku zostanie zorganizowany wielki konkurs ! 
Dlatego warto być ,udzielać się i czytać dokładnie każdy rozdział :)

 

niedziela, 9 czerwca 2013

Rozdział 28

Nie zauważyłam nawet kiedy dojechaliśmy do kliniki.Piękne widoki po drodze od razu poprawiły mi humor i pozwoliły wejść do środka z promiennym uśmiechem.Rober zwiózł mnie do mojej sali gdzie już czekał na mnie lekarz oraz pielęgniarka,niestety musiał mnie tam zostawić gdyż to sala w której odwiedziny są zabronione,pocałował mnie na pożegnanie i wyszedł na korytarz.Lekarz zaczął mówić do mnie w języku ,którego za żadne skarby nie mogłam rozkminić.Przyglądałam się mu z wielkim znakiem zapytania na twarzy,na szczęście ku mojemu wielkiemu zdziwieniu oczywiście pielęgniarka ,która stała tuż obok niego była polką! Zaczęła tłumaczyć mi wszystko po kolei.Po kilku minutach zapoznawania mnie z procedurami czekającej mnie operacji lekarz wyszedł z sali a pielęgniarka pomogła mi położyć się na łóżku
-Nie wierzę, co za szczęście,że mówi Pani po polsku,w innym wypadku mogłabym się zgodzić nie tylko na operację - zaśmiałam się 
-Jak fart to fart.Pani ogólnie ma wielkie szczęście,zapłacenie tylu pieniędzy za operację to na prawdę wielki wyczyn w dodatku doktor Simon będzie Panią operował w pierwszej kolejności-mówiła poprawiając moją pościel
-Przepraszam,ale jakich pieniędzy ? Wydawało mi się,że zrefunduje mi ją NFZ...
-Wiem tylko tyle ,że tą operację refunduje sie jedynie we Franci .To Pani nie wie ,że Pani chłopak za nią zapłacił?
-Nie,nie wiedziałam... czemu nikt mi nie powiedział?
-Ja przepraszam,jestem paplą ..wygadałam pewnie jakąś tajemnicę..
-Nie,spokojnie.Ja bardzo Pani dziękuje na prawdę ..
-Jaka Pani,jestem Maya ,miło mi
-A ja Magda,mi również bardzo miło.To może niedyskretne pytanie,ale skąd tak dobrze znasz Polski? Mówisz jakbyś była polką
 -Bo jestem ,to znaczy pół polką a pół hinduską.Moja mama ożeniła się z Hindusem,zakochała się w nim na wakacjach w Indiach,gdy dowiedziała się ,że jest w ciąży była już w Polsce.Ale mój tato gdy się  tym dowiedział przyjechał po nią i po moim urodzeniu wyjechali do Indii.
-Jaka romantyczna historia..
-Tak,ale bez happy endu.Moja mama umarła gdy miałam 15 lat.Bardzo lubiła pomagać ludziom z biednych dzielnic.Często tam przebywała,w końcu zaraziła się od jednego z żebraków jakąś chorobą i zmarła.Bardzo to przeżyłam,dlatego postanowiłam zostać lekarzem aby pomagać w przyszłości matkom innych dzieci.
-To takie smutne ,bardzo Ci współczuję na pewno bylo ci bardzo ciężko.Przepraszam,ale muszę ci się przyznać ..myslalam ,że jesteś pielęgniarką a tu proszę,lekarz...
-hah,ludzie często się mylą.To normalne.No dobrze,koniec gadania muszę dać ci narkozę i przygotować do zabiegu.
-Ale już?
-Tak,a po co zwlekać ?
-Bardzo się boję,a co jeśli coś nie wyjdzie ?
-Nie myśl tak nawet,to nie możliwe .Nasz doktor jest wyspecjalizowany ,nic się nie stanie.
-Ale mimo wszytko chcę jeszcze uściskać Roberta,czy mogę?
-W prawdzie nie..ale dla ciebie zrobię wyjątek- Maya wyszła na korytarz aby zawołać Roberta,po chwili wszedł do sali , podszedł do mnie i złapał za rękę
-Trzymaj się ...
-Robert,na wypadek jeśli by coś nie wyszło chcę ci powiedzieć,że kocham cię najbardziej na świecie i chcę Twojego szczęścia .Gdybym już się nie wybudziła ..-wtedy Robert położył swój palec na moich wargach,a po policzku spłynęła mu maleńka łezka 
-Nie mów tak,nie dopuszczam do siebie takiej myśli ,rozumiesz? Wszystko się uda a wtedy już zawsze będziemy razem,nigdy nie pozwolę cię nikomu skrzywdzić ,kocham cię, na prawdę cię kocham..jak wariat - uśmiechnęłam się na te słowa,i pogładziłam swoją ręką jego policzek po czym złożyłam na Jego czole czuły pocałunek
-Kochani,przepraszam Was ale zaraz może wejść lekarz i bedzie nie wesoło -zakomunikowała nam Maya wycierając cieknące po jej policzku łzy.Przytuliliśmy się jeszcze do siebie na pożegnanie a Maya podeszła aby dać mi narkozę wciąż nie mogąc powstrzymać łez
-Czemu płaczesz?- zapytałam kołając się już delikatnie pod wpływem narkozy
-Bo wy tak się kochacie, podobnie jak moi rodzice ..kiedyś 
-Mayu ,czy chcesz aby Twoja mama była smutna ?
-Oczywiście ,że nie
-A czemu czynisz tak aby była? Ona widząc Cię płaczącą z nieba płacze razem z tobą.Jeśli będziesz szczęśliwa,ona również będzie-powiedziałam ostatkiem sił,po czym zasnęłam głębokim snem.

 Otworzyłam oczy,ale blask płynący z białych ścian sali tak bardzo poraził moje spojówki,że ponownie je zamknęłam i tak przez kilka razy.W końcu słyszałam delikatny,cieniutki głos kobiety,który działał na mnie kojąco,to była Maya .Stojąc nade mną uśmiechała się promienie i zapytała jak się czuję
-Fantastycznie-skłamałam,tak na prawdę czułam się jakby przejechał po mnie walec.Nie czułam nic innego poza bólem,ale uśmiech ten dziewczyny utrzymywał mnie w dobrym nastroju
-Możesz odczuwać teraz lekki dyskomfort ,ale jutro powinno być lepiej.
Było dokładnie tak jak powiedziała,kolejnego dnia było już znacznie lepiej .Z pomocą Mayi  postawiłam swoje pierwsze kroki po operacji.Z dna na dzień czułam się coraz lepiej.Robert z Maya motywowali mnie podczas każdej rehabilitacji.W końcu nadszedł dzień mojego powrotu do Polski,czułam ogromną euforię.Fakt ,że w końcu będę mogła pojechać do swojego tak niedawno temu nie lubianego miasteczka wywoływał na mojej twarzy jeszcze większy uśmiech .

-Mayu ,będę tak bardzo tęskniła -szlochałam przytulając się do mojej przyjaciółki na lotnisku
-Ja również,będzie mi cię brakowało bombelku
-Kiedy mnie odwiedzisz?
-Mam nadzieję,że niebawem. Odwiedzenie Polski to moje wielkie marzenie...
-Przyjedź będzie super,pooprowadzam cię po najpiękniejszych miastach ,pokażę najpiękniejsze budowle,zabytki
-Stadiony ..
-Ooo właśnie,również .O nie ,muszę już iść ..do zobaczenia kochana
 -Papa 
Dałam paszport do kontroli i wsiadłam wraz z Robertem do samolotu ,machając do Mayi .


 
-Maya :




















Hej kochani. I jak wrażenia?
Już w następnym rozdziale czeka Madzię bardzo wiele przygód i przeszkód .Do gry znów wkroczy Ania...


piątek, 7 czerwca 2013

Rozdział 27

 Byłam tak roztrzęsiona ,że nawet gdybym bardzo chciała nie mogłam wydobyć z siebie ani jednego słowa.Przyglądałam się jej z niedowierzaniem i strachem
-Wiesz co? Nie będę robiła sobie tej przyjemności ,szkoda mi na ciebie fatygi.I tak dzięki mnie masz zniszczone życie,będziesz kaleką na wózku inwalidzkim to dla mnie wielka satysfakcja.
 Po usłyszeniu tych słów przez moje całe ciało przeszedł jeden wielki dreszcz, a na skroni pojawiły się kropelki potu
-Co ty wygadujesz? - zapytałam resztkami sił
-Och, nie wiesz jeszcze co cię czeka? Twój kochany Robert nie oznajmił ci ,że do końca życia zostaniesz kaleką?
-Zamknij się ! To nie możliwe ,po prostu nie możliwe!!- krzyczałam
-Zostań z tą wiadomością ,żegnam -powiedziała w sarkastyczny sposób i wyszła z sali z podniesioną głową.Ja natomiast siedziałam na łóżku i wpatrywałam się w swoje zasłonięte kocem nogi,dotknęłam ręką swój kręgosłup ,który został usztywniony .Zrzuciłam z siebie koc,odłączyłam aparaturę i usiadłam na krańcu łóżka.Wzięłam głęboki oddech i podtrzymując się szafeczki ustałam na nogach,które po kilku sekundach jak nic nie czujące i nie reagujące galarety ugięły się pod ciężarem ciała,upadłam na podłogę, w kręgosłupie poczułam ogromnie silny ból ,który spowodował ,że zaczęłam zwijać się w kłębek z bólu i rozpaczy.To prawda,najjaśniejsza prawda,Anka nie kłamała,nie mam czucia w nogach, a mój kręgosłup boli mnie tak bardzo,że nie mogę racjonalnie myśleć.Wpadłam w rozpacz, leżąc tak na podłodze obok łóżka szlochałam i nie dowierzałam.Po kilku minutach do mojej sali weszła pielęgniarka z lekami,widząc mnie leżącą rzuciła tacę z tabletkami i podbiegła do mnie szybko.Z pomocą koleżanki położyły mnie na łóżko,zaczęły wypytywać się co mi się stało,ale ja nie odezwałam się ani jednym słowem.Leżąc na łóżku wpatrywałam się w jeden punkt.Po dwóch godzinach do sali wszedł Robert,uśmiechnięty z bukietem moich ulubionych herbacianych róż.Na pewno w ten sposób nadal chciał mi wmawiać ,że wszystko jest okej,że nic mi nie jest i będę zdrowa jak dawniej.
-Witaj Madziu-zbliżył się i ucałował mnie w czoło,ja leżałam nieruchomo wciąż wpatrując się w ścianę
-Co się dzieje? Pewnie ci się tu nudzi,mam dobrą wiadomość.Lekarz powiedział,że niedługo wyjdziesz .Pojedziemy do Polski i ...
-Zamknij się!- krzyknęłam z całych sił
-Ale ..
-Powiedziałam,zamknij się.Ile jeszcze czasu chciałeś mi wmawiać ,że będę zdrowa,co? Ile jeszcze tych kłamstw? Dobrze wiem,że będę kaleką do końca życia! Wyjdź stąd,nie chcę abyś zepsuł sobie reputacje zadając się z kaleką .
-Madziu,to nie tak ...
-A jak? No powiedz mi jak ? Zostaw mnie ,dam sobie radę sama.
-Chcesz znać prawdę? Na prawdę? Dobrze,więc powiem ci szczerze.Obecnie nie możesz się samodzielnie poruszać,ale za dwa dni wyjeżdżasz do Indii na operację.Tam zostaniesz zoperowana i wszystko będzie dobrze..
-Jakie Indie? Jaka operacja? Czy ty sam siebie słyszysz?
-Jeśli chcesz zawołam doktora ,on potwierdzi moje słowa.
-Nie potrzebuję żadnej operacji,nie fatygujcie się.Może takie jest moje przeznaczenie? -opuściłam głowę ,Robert złapał delikatnie mój podbródek i uniósł ku górze
-Nie mów tak.Już za  jakiś czas będzie to tylko nieprzyjemny epizot w Twoim życiu ...

  Nadszedł dzień wyjazdu do Indii.Pielęgniarki pomogły mi założyć zwiewną ,długą aż do ziemii kwiatową sukienkę.Niestety na dół zjechać musiałam swoim wózkiem ,do którego powoli się przyzwyczajałam.Wsiadłam do samochodu i pojechaliśmy na lotnisko,po odprawie wsiedliśmy wraz z Robertem do samolotu ,do kilku godzinach lotu wylądowaliśmy na lotnisku w Bombaju.
Trudno mi to powiedzieć,ale cieszyłam się ,że mogę tam być.Kocham Indie,zawsze marzyłam aby tam polecieć,ale na pewno nie w takich okolicznościach .Już na lotnisku poczułam ten klimat Indii ,który jak do tej pory znałam jedynie z bollywoodzkich filmów.Te wszystkie kobiety ubrane w piękne sarii,mężczyźni przy stoiskach z kolorową biżuterią i biegające dookoła dzieciaki przepychające się pośród tysiącami ludzi.Tylko ja, na wózku ,który prowadził Robert ..czułam się strasznie,jak maleńka ,nic nie znacząca cząstka w ogromnym wszechświecie.Gdy wyjechaliśmy z portalu na zewnątrz już czekała na nas taksówka ,ale jaka ! Piękna ,kolorowa,taka jak w indyjskich produkcjach z charakterystycznie jak dla chindusów zarośniętym kierowcą.Wsiedliśmy i zaczęliśmy jechać w stronę kliniki,trzymając się z Robertem za ręce i podziwiając przy tym uroki tego pięknego ,malowniczego miasta

niedziela, 2 czerwca 2013

Rozdział 26

DWA TYGODNIE PÓŹNIEJ, NA KORYTARZU SZPITALA :


-Dzień dobry,przepraszam...czy coś się polepszyło?-zapłakana matka Madzi zapytała lekarza
-Niestety nie,próbujemy ją wybudzić ale jak na razie bezskutecznie.Proszę być cierpliwym
-A jeśli się wybudzi,co będzie dalej? Będzie zdrowa ? Nikt nie chce nam udzielić tej wiadomości,bardzo Pana proszę -powiedział Robert
-Dobrze,zapraszam więc do gabinetu.Powinni Państwo poznać prawdę .- Robert wraz z rodzicami Madzi i doktorem udali się do gabinetu
-No więc tak,sytuacja jest bardzo skomplikowana.Pani Magda podczas upadku z tego podestu na głośnik uszkodziła sobie kręgosłup w bardzo neutralnym i trudnym miejscu.Niestety,po wybudzeniu gdy zacznie się poruszać uszkodzone miejsce będzie się nadwyrężało co może doprowadzić do trwałego uszczerbku a w konsekwencji do wózka inwalidzkiego 
-Słucham?? Jakiego wózka,co Pan mówi? To nie możliwe ...-pytał Robert
-Niee..moja kochana córka na wózku? to sen?
-Proszę się uspokoić, to jest moja praca trudno mi to mówić ,ale Pastwo sami chcieli znać prawdę.Jedynym ratunkiem dla pacjentki jest operacja ,którą przeprowadza na świecie tylko jedna klinika ,znajduje się ona w Indiach .Kosztów operacji NFZ nie refunduje więc trzeba pokryć je samemu,jest bardzo droga jej koszt to 300 tys.zł .
- 300 tysięcy? Skąd my weźmiemy tyle pieniędzy,nigdy takie sumy na oczy nie widzieliśmy a teraz z dnia na dzień musimy je zdobyć ?
-Pani Krystyno,proszę się nie denerwować.Ja sfinansuję tą operację bez żadnego problemu...
-Ty? Robert,dziękujemy ale nie możesz tego zrobić.Magda to tylko twoja koleżanka,nie możesz zapłacić,przykro nam..
-Nie,to nie tylko koleżanka ...
-Jak to?
-Proszę się nie bać,ja zapłacę to mój obowiązek.Mam takie ogromne poczucie winy za to co się stało...
-To nie Twoja wina,masz takie wielkie serce ...
-Panie doktorze,czy mógłbym pójść do niej na chwilkę?
-Dobrze,ale nie za długo
Po rozmowie z lekarzem rodzic Madzi oraz Robert ponownie wyszli na korytarz.Robert poszedł do sali w której leżała,podszedł niepewnie do łóżka ,uklękł obok niego i złapał Magdę za rękę
-Kochanie,wyjdziesz z tego.A Ance nie daruję tego co zrobiła..Kocham Cię tak bardzo,błagam obudź się ,błagam- zbliżył się do niej i ucałował w czoło,do jego oczu napłynęły łzy,jedna z nich opadła na policzek Madzi i delikatnie po nim spływała.Chciał już odejść gdy zobaczył,że delikatnie poruszyła głową i zmarszczyła czoło
-Kochanie...-powiedział Radośnie.Wtedy otworzyła oczy i spojrzała na niego...
-Robert ...-to było pierwsze słowo ,które wypowiedziałam tuż po wybudzeniu się.Czułam się okropnie,wszędzie dookoła mnie były jakieś sprzęty,do ciała miałam poprzyczepywane jakieś kable i  rurki.Czułam jakbym całe ciało miała poobijane .Ale ucieszyłam się bardzo gdy ujrzałam Roberta 
-Madziu, nie ruszaj się zbyt gwałtownie.Ta się cieszę,że się obudziłaś,tak bardzo tęskniłem ..-chciałam coś mu powiedzieć,ale miałam tak bardzo zeschnięte usta ,że nie mogłam wypowiedzieć nawet jednego słowa ..
-Cii,nie mów nic.Zawołam pielęgniarki . -i właśnie tak zrobił,po kilku chwilach do mojej sali zszedł się cały sztab lekarzy i pielęgniarek.
-Musi Pan wyjść -powiedział lekarz
-Nie,błagam niech zostanie-powiedziałam ostatkiem sił
-Proszę leżeć ,potem pozwolimy mu Panią odwiedzić,spokojnie .Gdy  go wyprosili zaczęli kłuć mnie i wstrzykiwać jakieś lekarstwa,poprawiali parametry na maszynach do których byłam podłączona .Po kilkunastu minutach wszyscy wyszli a do mojej sali weszli rodzice.Byłam taka szczęśliwa ,że mogę ich widzieć .Próbowałam wyciągnąć z nich co mi jest i jak doszło do tego,że leżę w szpitalu bo wszystko po pokazie było dla mnie jedną wielką czarną dziurą.Niestety,oni powiedzieli mi tylko,że nabiłam sobie kręgosłup i muszę trochę poleżeć w szpitalu.Ale widziałam w ich oczach ogromny smutek ,wiedziałam,że kłamią...

[ W TYM SAMYM CZASIE,ROBERT UDAŁ SIĘ DO MIESZKANIA ANKI ]

Po chwili Anka otworzyła drzwi i uśmiechnęła się do Roberta ,jak gdyby nigdy nic ...
-Witaj Robercie,chyba zapomniałeś,że jesteś moim narzeczonym ...
-Zapomnij.Chciałem ci tylko powiedzieć,że już dla mnie nie istniejesz a za Madzię ci nie podaruję ,rozumiesz?
-Oj, oj..a co biedna siniaczka sobie nabiła ? 
-Jesteś chora.!! Jak mogłem być z taką osobą jak ty? Czy ty w ogóle zdajesz sobie sprawę z tego co zrobiłaś? Przez ciebie Madzię prawdopodobnie czeka wózek inwalidzki ,operacja za granicą i długa rehabilitacja 
-Co?
-To co słyszałaś,nie mogę na ciebie patrzeć
-Ale ja cię kocham ......ROBERT STÓJ !- Ale on nie posłuchał,od razu stamtąd wybiegł .

Nadszedł wieczór,moi rodzice udali się już do hotelu niedaleko mojego szpitala.Już zasypiałam ,gdy usłyszałam,że drzwi do mojej sali się otwierają.Było ciemno ,więc od razu nie poznałam kto to był,ale z światła bijącego z korytarza wyłoniła się kobieca sylwetka.Zamknęła drzwi i zapaliła światło,to był Anka!
Przerażona na jej widok chciałam nacisnąć guzik ,którym zazwyczaj wzywałam pielęgniarkę gdy coś mnie bolało ,ale niefortunnie o odłożyłam i nie mogłam po niego sięgnąć
-Co,boisz się ?-powiedziała cichym głosem
-Czego chcesz??-zaczęła zbliżać się powoli do mojego łóżka 
-Zgadnij .. Zabrałaś mi Roberta ,moje plany i marzenia w jeden chwili prysły jak bańka,a przez kogo? Przez ciebie,odebrałaś mi życie , teraz ja odbiorę ci twoje !-na te słowa chciałam zacząć krzyczeć ,ale ona do mnie podbiegła i zaczęła mi grozić nożem ...

sobota, 1 czerwca 2013

Rozdział 25

-Yyy,to ty? o super ,na prawdę bardzo się cieszę...
-Kotku wyjdź po mnie na zewnątrz bo nie wiem w którym pokoju jesteś ,ok?
-Jasne,poczekaj chwilkę zaraz będę
-O nie,to Anka ..przyjechała tu, muszę się zbierać  ,pa -pocałował mnie w pośpiechu i wybiegł .Czułam się bardzo dziwnie,świadomość,że będę ich teraz widywała razem przyprawiała mnie o ból głowy.Ale ja zawsze walczę,nie poddam się teraz gdy z Robertem układa nam się dobrze,chcę zapomnieć o złych momentach.
Z werwą i dużym optymizmem wstałam z łóżka ,umyłam się i ubrałam.Założyłam śliczną pudrową,zwiewną sukienkę i czarne koturny. Włosy rozpuściłam i zrobiłam delikatny makijaż.Wzięłam telefon i wyszłam na korytarz hotelu.Całe drugie piętro było zajęte przez piłkarzy Borussi więc od samego rana krzątali się pomiędzy pokojami .W pewnym momencie podbiegł do mnie Mario:
-Cześć Madziu,czemu wtedy mnie zostawiłaś? Co się działo? Nie odzywałaś się nawet ...jesteśmy parą jeśli nie pamiętasz
-Mario,to nie miejsce na takie rozmowy.Muszę ci coś powiedzieć ..-wtedy przerwał mi głos kobiety,to była oczywiście Anka ..
-Heejka chłopcy ! Ale się dawno nie widzieliśmy -krzyczała ,chłopcy widząc ją zlecieli się w okół niej i zaczęli się z nią witać,nawet Mario mnie przeprosił i do niej pobiegł.Byli wpatrzeni w nią jak w święty obraz,nie wiem czemu oni wszyscy tak bardzo ją lubili .Udawała taką miłą i wspaniałą ,eh.
Stała i przytulała się z każdym a Robert stał tuż obok niej z jej walizkami w ręku.Nie chciałam patrzeć na tą żenadę ,chciałam jak najszybciej  stamtąd wyjść i tak właśnie zrobiłam.Zjechałam windą na dół i wyszłam na tył hotelu,tam znajdował się ogród i kort do tenisa.Ogólnie cały ten obiekt był fenomenalnie urządzony.Tuż obok wejścia zauważyłam wielka tablicę z ogłoszeniami,podeszłam więc do niej ,mój wzrok od razu przykuł wielki plakat promujący wybory Miss hotelu .Pomyślałam,że to całkiem fajne przedsięwzięcie ale nie dla mnie.Pochodziłam jeszcze przez jakiś czas po parku a potem wróciłam do hotelu i od razu skierowałam się do swojego pokoju,nie chciałam przypadkowo wpaść na Ankę.Nie posiedziałam długo w samotności ,po jakiś dwóch minutach do mojego pokoju wbiegli Kuba,Łukasz,Mario i Marco krzycząc strasznie.
-halo ..może troszkę ciszej?-próbowałam się przebić pomiędzy ich krzykami
-Ej,piękna moja będziesz tego wieczoru naszą miss -zakomunikował mi Mario łapiąc mnie w międzyczasie za rękę 
-Właśnie,właśnie ..wiemy,nie miss hotelu tylko oficjalnie : MISS POLSKIEJ REPREZENTACJI W PIŁCE NOŻNEJ albo MISS BORUSSI DORTMUND  ,dobre nie?-powiedział Marco
-Oo właśnie,ej to dobry chwyt marketingowy -zaśmiał się Łukasz
-Przepraszam,ale ja czegoś tu nie rozumiem..
-Tu nie ma nic do rozumienia kochana ,bierz sexi fatałaszki i o nic nie pytaj-uspokajał mnie Kuba 
-Słucham? Mario może ty mi to wytłumacz ...-krzyknęłam ze zdenerwowania
-No okej,no więc zapisaliśmy ciebie i Anię na dzisiejsze wybory miss hotelu.Pokażecie się na wybiegu ,fajnie zapozujecie i wgl.Będzie bosko zobaczysz,ale jest jeden haczyk musicie zaprezentować się  w seksownej bieliźnie ,będę o ciebie mega zazdrosny bo wszyscy kolesie będą się na ciebie gapić ,ale chcę żeby moja kobieta została miss-mówił przytulając mnie i robiąc do mnie słodkie oczka
-Co? Nie,ja się nie zgadzam kategorycznie ! W ogóle jakim prawem  zapisaliście mnie bez zgody ?
-Kochanie nie złość się, Ania zgodziła się bez żadnych oporów,no weź ..
-Zgodziła się ?-zapytałam podchwytliwie
-Od razu,była zachwycona tym pomysłem - wtedy pomyślałam sobie,że jeśli ona się zgodziła to czemu ja miałabym się nie zgodzić,pokażę jej gdzie jaki zimują,wygram te wybory i utrę jej nosa !!!
-Okej,w takim razie się zgadzam 
-Yees hura! -chłopcy zaczęli się cieszyć
-Ale dobrze już,dobrze ...wyjdźcie i dajcie mi się przygotować -wyprosiłam ich z pokoju i od razu zaczęłam się stroić.Na początku założyłam na siebie zresztą nowo kupiony czarny,obcisły i mega seksowny gorset,który uwydatniał biust a talię korygował i wyrzeźbiał, do tego również czarne i obcisłe majtki ,Zrobiłam ostrzejszy niż zwykle makijaż,usta pomalowałam na krwistą czerwień ,włosy rozpuściłam i zakręciłam sobie delikatne fale.Założyłam wysokie czarne szpilki na platformie.Po półtorej godzinie przygotowań byłam zrobiona na bóstwo.Miałam głęboką nadzieję,że swoim wyglądem powalę wszystkich a Anka nie będzie miała ze mną szans.
Tak ubrana wyszłam z pokoju i udałam się na salę gdzie za pół godziny miały zacząć się wybory.Wszystko było przygotowane bardzo profesjonalnie,długi wybieg a w ogół niego krzesła dla gości.Reżyserka pokazu nieszczęśliwie dobrała mnie w parę z Anką,nie byłam zadowolona
Wszystko było już gotowe,Anka przyszła spóźniona i ustała obok mnie..
-Połamania nóg życzę ..-powiedziała z sarkazmem w głosie
-Nawzajem -odparłam.
Nadszedł czas naszego wyjścia ,posłałyśmy sobie nawzajem złośliwy wzrok i wyszłyśmy ...Gdy zobaczyłam tych wszystkich ludzi,a było ich około 500 zaparło mi dech w piersiach,ale nie dałam tego po sobie poznać.Szłam seksownie w rytm muzyki,tańczyłam ,robiłam wyzywające pozy, wysyłałam buziaki w stronę naszych chłopców.Było fenomenalnie! To ja dostawałam burzę oklasków i owacji,Anka nieudolnie próbowała mnie naśladować,ale wychodziło jej ..delikatnie mówiąc słabo.Po kilku minutach swojego zaprezentowania zeszłyśmy na backstage 
-Dałaś niezły popis erotomanii i puszczalstwa -wykrzykiwała moja "rywalka",ale ja nie chciałam wdawać się z nią w dyskusję,wiem ,że była wściekła bo nie potrafiła się dobrze zaprezentować.Uśmiechnęłam się tylko z pożałowaniem i poszłam się czegoś napić.Po kilkunastu minutach miało nastąpić ogłoszenie wyników,głosowali oczywiście widzowie.Po zliczeniu głosów wszystkie,a było nas około 20 wyszłyśmy ponownie na podest.
-Zapraszamy do siebie parę ,która zebrała najwięcej głosów Magdalena i Anna-ogłosił prowadzący.Wpadłam w szał euforii,byłam taka szczęśliwa ! Podeszłyśmy do prowadzącego,Anka stała obok niego a ja z boku blisko krawędzi końca podestu.
-Byłyście znakomite,ale koronę wygrała jedna z was ,jest nią Magdalena !!!
-Na prawdę? nie wierzę -powiedziałam nieśmiale .Wtedy wściekła Anka zaczęła krzyczeć zdesperowana :
-Ona ? pss..proszę was! Wygrała bo ci frajerzy z borussi na nią głosowali, w sumie to nie ma się co dziwić każdy z nich już ją dawno przeleciał i teraz głosują na swoją lolitkę , w gruncie rzeczy to mi cię szkoda...-Nie mogłam słuchać tych oszczerstw!
-To stęk bzdur,czemu tak mówisz?
-Bo to jest szczera prawda!
-Jesteś taka prawdomówna? Więc pewnie chcesz znać inne ważne fakty? 
-Niby jakie ,suko?
-A takie ,że Robert już dawno Cię nie kocha,ma cię gdzieś ..on kocha tylko mnie, powiedział mi to zeszłej zresztą wspólnie ze mną spędzonej nocy -wykrzyczałam to co leżało mi na sercu,wszyscy gapili się na nas zasłupieni ,w okół panowała cisza a słychać było tylko nas.Słysząc to co powiedziałam o jej narzeczonym ta wariatka z premedytacją rzuciła się na mnie i zepchnęła z tego wysokiego podestu,przytomność straciłam błyskawicznie...