Łączna liczba wyświetleń

środa, 25 grudnia 2013

Rozdział 36

 Jejciu.To naprawdę on! Szczerze mówiąc wolałabym nie wiedzieć kim jest,lecz od chwili gdy dane mi było dowiedzieć się kim jest ,nasza rozmowa przeszła na inny poziom,wolałam go jako nieznajomego mężczyznę z którym tak świetnie mi się gadało.
 Mimo wszystko czas leciał jak szalony,nawet się nie zorientowałam kiedy minęło nam pół nocy
-Czas na mnie,powinnam się zbierać.
-Chcesz iść do tej Mayki o tej porze?
-A czemu nie?
-Nie sądzisz,że to troszkę za późno,obudzisz ją to będzie nie grzeczne,pojedziemy do fajnego hotelu ,przynajmniej się wyśpisz a jutro się z nią spotkasz
-Może masz rację ..
-No pewnie ,że mam- zapłacił rachunek po czym udaliśmy się do luksusowego hotelu,gdy spojrzałam na cennik włosy stały mi dęba.Jak można tyle zapłacić za noc?
-Bradley,muszę cię przeprosić ale wybrałeś jak dla mnie zbyt drogi hotel,nie stać mnie na zapłacenie tyle za noc,udam się jednak do jakiegoś innego hotelu-już podosiłam gu górze swoje walizki,gdy Bradley ścisnął mi delikatnie rękę
-Posłuchaj mnie... ja ci to zaproponowałem,więc ja płacę.To najbardziej luksusowy hotel w Indiach,pozwól mi za siebie zapłacić,wszystkie inne hotele w okolicy to .. ech nawet nie można ich nazwać hotelami -to hostele ze szczurami i złodziejami,nie raz zdarzało się ,że zabijano tam gości dla ich kasy,więc wybieraj
-Ale dopiero co się poznaliśmy a ty już mi bezinteresownie chcesz postawić noc w hotelu ,tak drogą noc ?
-Czy ty już przez tego całego Roberta w zupełności straciłaś wiarę w człowieka?
-Bradley,prosiłam cie nie wymawiaj przy mnie nawet tego imienia
-Przepraszam,zapomniałem że jesteś na odwyku od Robertozakochanni-zaśmiałam się słysząc jego słowa i widząc przy tym robioną przez niego minę
-No dobrze
-I tak ma być-pogładził mnie po policzku po czym udał się do recepcji.
Udaliśmy się do swoich pokoi,mój był przepiękny.Wszystkie zdobienia były wykonane z niezwykłą precyzją i starannością,klimat zachowany był w stylu retro.Wykąpałam się,zawinęłam turban zrobiony z ręcznika na głowie i zarzuciłam na siebie mój różowy pluszowy szlafrok,wtedy usłyszałam pukanie do drzwi,otworzyłam.To był Bradley,oparł się w-jak dla mnie kuszący sposób o futrynę i gdy mnie zobaczył wyciągnął z za pleców butelkę szampana
-Mmm szampan? A mamy jakieś powody do picia?-zapytałam 
-Oczywiście,samo to,że Cię ujrzałem to dla mnie powód do świętowania i picia przy tym tego pysznego szampana-zaśmiałam się ,a moje policzki pokrył delikatny rumieniec.Wpuściłam go do środka, piliśmy i rozmawialiśmy tak do rana .Powiedzieliśmy sobie na wzajem chyba wszystko,przynajmniej ja .I w końcu dowiedziałam się co robił samolotem w Polsce,oczywiscie był to samolot ,który był w Warszawie przelotem-a już myślałam,że był na wycieczce krajoznawczej ;)

Polska-szpital

Robert po rutynowych badaniach został wypisany ze szpitala,założył na nos czarne okulary i wyszedł tylnymi drzwiami,aby uniknąć wścipskich fotoreporterów.Wsiadł do swojego Audi Q7 i pojechał prosto do swojego rodzinnego domu,do ukochanej mamy,która zawsze pomagała mu w najcięższych momentach życia


Indie-Bombaj,dom Myki

-I co teraz zamierzasz ze sobą zrobić?- Myka zapytała Magdę popijając herbatę ceylon
-Na razie chcę razem z Bradleyem trochę pozwiedzać i udać się z nim na plan Jego filmu,który kręci w Bangladeszu 
-Bradley,Bradley i Bradley..cały czas o nim mówisz, chyba naprawdę Ci zaimponował w dodatku masz te swoje maślane oczyska ,takie same jak wtedy, gdy z taką wielką miłością mówiłaś o Robercie
-Oj daj spokój- ona mnie zna na wylot,ponownie pokryłam się rumieńcem,próbowałam go ukryć podpierając się dłońmi
-Pamiętaj,znasz go tylko jeden dzień,jestes pewna ,że chcesz z nim jechać do tego Bangladeszu?
-Oczywiście,że tak..ufam mu
-Nie wydaje ci się,że jesteś naiwna.Takie historie zdarzają się tylko w filmach
-A nie zauważyłaś,że moje całe życie jest jak scenariusz jakiegoś filmu?
-Tego nie da się nie zauważyć 

 Jak powiedziała tak zrobiła.Udała się wraz z ledwo poznanym mężczyzną do Bangladeszu,gdzie codziennie towarzyszyła mu podczas zdjęć do filmu.Powoli zapominała o Robercie,a z dnia na dzień Bradley zajmował w jej sercu ważniejsze miejsce.Codziennie czymś ją zaskakiwał,pokazywał nową twarz,była tym zafascynowana żaden mężczyzna jeszcze o nią tak nie dbał.Miłość była w tym wypadku nie unikniona,zakochali się w sobie do szaleństwa.Swój "pierwszy wspólny raz" -przeżyli we wspaniałej ,bajeczne wręcz scenerii.Bradley wszystko starannie przygotował,zabrał ją do najpiękniejszego ogrodu botanicznego jaki znał,tak ustawił drogę ze świeczek z płatkami jej ukochanych róż prowadzącą do miejsca pomiędzy tulipanami gdzie to zrobili.
-Kocham Cię wariacie-powiedziałam gładząc mojego ukochanego po gołym torsie,leżąc obok niego
-Już teraz nie mam nic do ukrycia,znasz mnie całego,wiesz o mnie wszystko... chce ci powiedzieć,że nigdy nie wierzyłem w przypadki, a teraz właśnie przypadek kieruje moim życiem,bo my jesteśmy jednym wielkim przypadkiem,gdyby nie te dziecko w samolocie nigdy bym cię nie poznał
-Gdy będziemy starszy odnajdziemy go i podziękujemy z całego serca
-Świetny pomysł,własnie tak zrobimy

 Mijały dni,tygodnie, w końcu nawet miesiące.Mogli ze sobą rozmawiać na każdy temat .Ona kochała w nim wszystko, on w niej wszystko i jeszcze więcej.Byli dla siebie nawzajem motorem napędowym.Po zakończeniu zdjęć do filmu Bradleya udali się do Nowego Yorku,gdzie mężczyzna posiadał piękny ,duży dom.Wprowadzili się tam.Robert natomiast zmienił klub,załamał się wiadomością o związku Magdy z Bradleyem i nawet jego ukochana piłka nożna nie pozwalała mu zapomnieć.Z czasem rany zaczęły się goić,ale wciąż to nowe wzmianki w gazetach o nowej parze w amerykańskim show biznesie ponownie rozdzierały mu serce na strzępy.Po przeczytaniu kolejnego nie wytrzymał,wyjechał na wakacje ,gdzie wdał się w przelotny romans,lecz nawet w ramionach pięknej latynoski nie znalazł takiego ukojenia jak w ramionach jego Madzi.

Nowy York,

-Kochanie,świetnie to wygląda,w przyszłości nasze dzieci będą tu szczęśliwe - powiedziała Madzia stojąc i przygladając się dziełu znanego dekoratora wnętrz,który przygotował ogromny pokój na poddaszu
-Na pewno,wygląda świetnie.Trochę tu różowo,ale da się znieść
-Bradley! Róż to piękny kolor
-Tak,tak kochanie








I jak ? Co sądzicie o tym przebiegu zdarzeń?
Spokojnie, losy Madzi wcale nie są takie pewnie jak się to zdaje  :)



2 komentarze:

  1. Jak to się mówi nadzieja matką głupich. Miałam nadzieje że Bradley nie zagości w życiu Madzi na dłużej a jednak i jeszcze maja ze sobą dziecko. Żal mi Roberta :(
    zapraszam na jedenastkę do sb:
    http://serce-nie-sluga-ms.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Szczerze to wolałam Madzię w połączeniu z Robertem i mam cichą nadzieję, że znów będą razem. ;) a co do rozdziału to jak zawsze świetny. ;*z niecierpliwością czekam next. Pozdrawiam ♥

    OdpowiedzUsuń